Wczytuję dane...

Opowiadanie: Taksówkarz

Opowiadanie: Taksówkarz

 Taksówka podjechała punktualnie, tak jak prosiłam. Jeszcze zanim wsiadłam dostrzegłam, że kierowca się do mnie uśmiecha.

- I znów się spotykamy – powiedział. Dopiero, kiedy zajęłam miejsce w samochodzie, zobaczyłam go.

- Wypadki chodzą po ludziach – powiedziałam z przekąsem. Już trzeci raz trafił mu się kurs ze mną.

- Ładnie pani dziś wygląda. – kontynuował, ale na mnie nie robiło to już wrażenia. Za każdym razem mówił mi jakiś komplement, a biorąc pod uwagę, że wyszłam dziś z domu w legginsach, luźnej tunice i starych tenisówkach, jego uwaga była tylko kolejnymi pustymi słowami. – Nie dzwoniłem, bo mając w perspektywie wyjazd za granicę, nie chcę nic zaczynać i planować. – Patrzył w lusterko próbując zorientować się w moim nastroju.

- A cóż takiego miałby zacząć ten telefon? – zapytałam z uśmiechem. Bawiło mnie jego nagłe zakłopotanie.

- Wie Pani, jak to jest, kobiety potrafią tak szybko się zakochiwać… - tym razem nie umiałam powstrzymać śmiechu.

- Trochę się pan zapędził. Ja zaproponowałam tylko kawę, żebyśmy mogli dokończyć naszą dyskusję. – Szczerze się do niego uśmiechałam. Rozbawiła mnie jego pewność, że za propozycją wypicia kawy kryje się coś więcej.

- Tak? – teraz był naprawdę zakłopotany. – W takim razie musiałem źle zrozumieć… Tak w ogóle mam na imię Emil.

- Katarzyna – odpowiedziałam.

- Ładne imię.

- Tak, rodzice się postarali. – znowu się uśmiechnęłam.

- Pod które wejście podjechać? – zapytał zmieniając nagle temat.

- Jak zawsze, pierwsze. – powiedziałam. Kiedy się zatrzymał, wyłączył silnik samochodu i odwrócił się do mnie. – Może teraz poszlibyśmy na kawę do knajpki obok?

- Przykro mi, ale spieszę się. – powiedziałam, zapłaciłam i zaczęłam wysiadać z auta.

- Zgubiłem Twój numer telefonu… - zawiesił głos czekając na moją reakcję.

- Sam oceń, kto więcej traci. – Powiedziałam i udałam się na zakupy. Nie należę do kobiet, które błagają o spotkanie. Miał szansę. Nie zadzwonił? Jego strata.

 

Wyszłam z galerii i zatrzymałam się na chwilę. Zaciągnęłam się powietrzem. Mimo tego, że byłam w centrum zatłoczonego miasta, wychwyciłam zapach zieleni.

- Wsiadaj. – Emil otworzył drzwi od strony pasażera. – Zabieram Cię na przejażdżkę.

- Skąd nagle ten upór? – zapytałam, zajmując miejsce obok niego.

- Podobasz mi się. – tym razem dla odmiany on zaczął się uśmiechać.

- To bardzo ciekawe, szczególnie po tym, jak zignorowałeś kartkę z moim numerem telefonu, którą nosiłeś w kieszeni. Dokąd jedziemy?

- Niespodzianka. A jeśli chodzi o nagłe zainteresowanie twoją osobą, to tylko idiota nie zwróciłby uwagi na inteligentną, młodą i uśmiechniętą kobietę. Wybacz, jestem tylko facetem.- znów się uśmiechnął. Zajechaliśmy na obrzeża miasta. Kiedy wysiedliśmy, Emil wyjął z bagażnika koc i rozłożył go na trawie. Usiedliśmy. Znów wciągnęłam powietrze i zamknęłam oczy. Lubiłam delektować się naturą.  Poczułam jak dotyka mojej szyi. Gładził ją dłonią. W pewnej chwili przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nie protestowałam. Miałam na to ochotę od dawna. Zjechał dłonią niżej. Zdjęłam jego koszulkę i zaczęłam rozpinać spodnie. Coś w nas wstąpiło. Zaczęliśmy gwałtownie zrywać z siebie resztki ubrań. Kiedy byliśmy już całkiem nadzy, wszedł we mnie powoli, delikatnie całując moje piersi i sutki. Słońce grzało naszą skórę, a my nie potrafiliśmy się od siebie oderwać. Moje dłonie wędrowały po jego plecach i pośladkach, a nasze biodra poruszały się rytmicznie wychodząc sobie naprzeciw. Wchodził coraz szybciej i głębiej, uniosłam biodra, żeby czuć go jeszcze bardziej. Nie mogłam powstrzymać się od jęków…

Po wszystkim leżeliśmy przytuleni, ale żadne z nas nic nie powiedziało. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że minęła już dobra godzina. Nasze oddechy były już spokojne, ciała zdążyły odpocząć.

 

- Kiedy znów się zobaczymy? – zapytał, kiedy odwiózł mnie do domu.

- Podobno wyjeżdżasz i nie chcesz niczego zaczynać. – odpowiedziałam.

- Wydaje mi się, że już coś zaczęliśmy.

- Może kiedy przestanie ci się wydawać, a będziesz pewien, że coś się zaczęło, trafi nam się jakiś wspólny kurs. – uśmiechnęłam się i wysiadłam. Byłam pewna, że odprowadza mnie wzrokiem pod same drzwi.